Tak jakoś wyszło, że wylądowałam w Warszawie. Tak jakoś wyszło, że byłam w zaczęcie i już wtedy nie mogłam się oprzeć wystawie Susan Mogul. Susan Mogul (ur. 1949) jest artystką feministyczną, która nie boi się żadnego tematu. Jest kontrowersyjnie i intymnie. Problem z matką? Jasne! Masturbacja? Oczywiście! Artystka realizuje projekty filmowe, performance i fotografie. Jak sama napisała na jednym z swoich dzieł:
Byłam artystką feministyczną, gdy bycie feministką nie było jeszcze cool
Susan studiowała w California Institute of the Arts (CalArts) w ramach sławnego Programu Sztuki Feministycznej prowadzonego przez m.in. Judy Chicago (jej najsławniejsze dzieło "The Dinner Party" opisywałam tutaj).
W swoich pracach podejmuje często wątki autobiograficzne (przewija się temat jej matki na plakatach, torbach i zdjęciach), nierówność płci, czy seksualność. Często jej prace są prowokacją mającą wywołać dyskusję, np. film "Take Off" (można zobaczyć na wystawie), w którym masturbuje się pod stołem mówiąc
Pod stołem nie ma mężczyzny, Nie ma kobiety. Jest tylko mój wibrator
Podejmuje też temat wykluczenia starszych kobiet pozując w czarnym futrze nie mając nic pod spodem.
W jednym z jej prac jest opisane jak wcześniej było trudno przejść na antykoncepcję. najpierw trzeba było odpowiednio rozmawiać z lekarzem, potem jak się miało już tabletki to powodowały one nienaturalny rozrost piersi. To z kolei informowało "zmartwione" matki, że ich córki uprawiają seks. Temat matki pojawia się wielokrotnie.
Wystawa może nie jest wielka, nie zajmuje całego piętra, ale jest złożona z różnych prac i bardzo polecam. Na pewno zrobiły na mnie wrażenie wspomnienia opisane na papierowych torbach, wszystko można kupić i tak łatwo zniszczyć.
Do 30 października można oglądać wystawę "Susan Mogul CZY TAK TWORZY SIĘ LEGENDA?" w warszawskiej Zachęcie.
Źródła