Przejdź do głównej zawartości

Teraz i dzisiaj - film "Blonde" i Anna de Armas

Plakat do filmu "Blonde", źródło: https://www.imdb.com

Fakty są takie:

  • Po debiutanckim pokazie na Festiwalu Filmowym w Wenecji, film otrzymał długą owację na stojąco - w zależności od źródeł trwała ona od 11 do 14 minut
  • Po udostępnieniu filmu na Netflix, ludzie zrównali go z błotem
  • Według mnie to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam 

Film jest poruszający i nie wychodzi z głowy, człowiek myśli i myśli. Przede wszystkich chciałby tę kobietę przytulić. Powiedzieć jej "System jest niesprawiedliwy i przegniły. To nie twoja wina, po prostu uciekaj!". 

Obraz jest czarnobiały, co podkreśla opowiadanie historii z tamtego wieku, ale równie dobrze to może wydarzyć się i dzisiaj. Przerażająca jest skala ludzi którzy myślą że im wszystko wolno. Przerażające jest, to że tak cały czas jest. Film ma mnóstwo niesamowitych scen które nie pokazują za dużo a mówią wszystko. Nagle się okazuje, że ludziom nie pasuje oglądanie jak mężczyźni wykorzystują kobiety - otóż, tak to wygląda. To nie jest piękny seks pełen czułości. Ten system “silny sobie używa kogo/gdzie/kiedy chce” jest karygodny, zgnity, podły i niestety nadal trwa.

Od razu sprostuję fakty nad którym jest dużo dyskusji - to jest "wizja" życia Marylin Monroe opartej na faktach z jej życia. Nie wszystko będzie się spinać i jeśli widziało się już kilka dokumentów o życiu aktorki, to będzie brakowało czasami spójności. Prawdą jest, że reżyser korzystał z powieści "Blondynka" autorki Joyce Carol Oates. Powieści, czyli fikcji literackiej. Ale jak jesteśmy już przy zgrzycikach, to też nie do końca do mnie trafiały obrazy płodów i "dziwne" przedstawienie seksu grupowego. Dodatkowy fakt, film dostał kategorię NC-17, czyli tylko powyżej 17 lat. Ulllalala, brzmi poważnie.

Po co w ogóle opisuje ten film? Ponieważ tam gra Ana de Armas (ur. 1988). Jest fenomenalna, gra ciałem, głosem, oczyma, wszystkim co się da. Jest hipnotyzująca. Niesamowite jest to, że ona przez cały film szepcze. Jest zarówno Normą Jeane jak i Marlin. Obowiązkowy Oskar.

Wybór kubańskiej aktorki był krytykowany od samego początku, ponieważ uwaga jest "za mało amerykańska". Aktorka przygotowywała się 9 miesięcy do tej roli. Uczyła się mówić, poruszać i być Marylin / Normą Jeane. Widać ogrom jej pracy - odtwarzane są w filmie autentyczne filmowe sceny (dostali pozwolenie od MGM Studio) i są majstersztykiem. 

"Miłość", smutek, nadużycie, władza, używki - to wszystko widzimy w filmie o kobiecie, która po prostu chciała być sobą i być za to kochana. 

Ana de Armas jako Marylin Monroe vs Marylin Monroe, źródło: https://www.marieclaire.com.au/

I ta niesamowita muzyka od Nicka Cave'a i Warrena Ellisa.

Wszystkiego kobiecego!


Źródła: